Zespół
Tekst i dramaturgia:
Agata Koszulińska
Reżyseria:
Dorian W. Widawski
Opracowanie aktorskie:
Anna Bolewska
Fotografia:
Adam Durjasz
Sound design:
Justyna Stasiowska
Reżyseria światła:
Sebastian Klim
Makieta:
Paweł Markiewicz, Julia Ślusarczyk
Produkcja:
Helena Łomnicka
Komunikacja:
Pamela Adamik
Grafika:
Joanna Bębenek
Korekta tekstu:
Ewa Pietraszek
Koordynacja:
Marta Palińska
Dziękujemy, że doświadczeniami swojego oporu podzieliły i podzielili się z nami:
Julia Celejewska, Marek Kossakowski, Przemysław Mitka, Grażyna Obidzińska, Stanisław Sieniawski, Igor Szarafin, „Wera”, Gabriela Wilczyńska

Anna Bolewska w trakcie próby, fot. Adam Durjasz
SCENA 1 / wprowadzenie do skłotu Zaczyn
Tekst na wchodzenie widowni, pokazanie przestrzeni, jednocześnie przestrzeń nie zgadza się z treścią tekstu.
Ponieważ jesteście zainteresowani dołączeniem do kolektywu, wyjaśnię wam, jak wygląda ten proces i o co w tym miejscu chodzi.
Ta półka przed wejściem na teren to jest półka do foodsharingu. Jak macie jakieś jedzenie, którego nie zjecie, a które wiecie, że jest dobre, to zostawiacie na półeczce. Mamy fajny układ z lokalną biedronką, sprzątamy im śmietnik, a oni nam pozwalają zabierać z tego śmietnika co chcemy. Wyłowione rzeczy przywozimy tutaj, zostawiamy na półeczce i jak robi się ciemno, to wszystko momentalnie znika.
Po przejściu przez tę wielką bramę, gdzie trzeba odpowiednio zapukać, podać hasło (tak, wiem, że wchodzi się tutaj trochę jak do więzienia, ale tak po prostu musi być), więc po przejściu przez tę bramę minęliście freeshop. Zachęcam was, żebyście z niego korzystali, brali, co potrzebujecie, przynosili to, czego nie potrzebujecie. Na pewno się zorientujecie albo już się zorientowaliście, że całe to miejsce jest z odzysku – to wszystko to są czyjeś śmieci. Bardzo lubimy te śmieci i bardzo o nie dbamy.
Teraz jesteśmy w hali mieszkalnej. I tutaj ważna informacja – przez pierwszy miesiąc będziecie mieszkali w części gościnnej. Zobaczymy, jak się dogadujemy, czy łapiemy wspólny vibe i wtedy, dopiero wtedy, będziecie mogli próbnie dołączyć do kolektywu. I znowu – zobaczymy jak to się potoczy.
Z przestrzeni wspólnych mamy też, wiadomo, kuchnię, salkę sportową do muay thai i takie tam, pracownię sita, salę koncertową i gorąco polecam wam naszą świetnie wyposażoną bibliotekę. Wkrótce ma powstać też ciemnia. Wodę wozimy co drugi dzień z pobliskiej oligocenki. Ludzie z kamperów i vanów na placu, który widzieliście przy wejściu, też są częścią naszej społeczności.
Aha, dzieciaki z osiedla często wpadają na skatepark, więc się nie zdziwcie. Takie dzieciaki wiek 1 metr. Znają hasło. Jeśli ktoś z was byłby w stanie prowadzić korki z matmy dla podstawówki, to zapraszam do mnie.
Dzisiaj wieczorem robimy wspólny obiad ze skipa, przyda się pomoc. W weekend festiwal kina palestyńskiego, kiermasz i powoli szykujemy się na koncert.
SCENA 2 / głos systemu
Dźwięk jak spod wody, jak przez szczekaczkę. Zaczyna się od nieartykułowanego bełkotu, pojedynczych pierdnięć dźwiękowych, później bleblanie, dziecięcy wygłup aż do przekazu systemu, bełkotu systemu, a dalej skrzyżowanie reklamy z tonem ciężarówki antyaborcyjnej.
ży ży ży ży
mo mo mo mo
ży ży ży ży
mo mo mo mo
nie ma nic za darmo armo marmo
życie nie jest miłe kiłe wiłe
życie życie
nie ma nie ma
życie żrycie
nie ma nie ma
życie
nie ma
żrycie
nie ma
nie ma nic za darmo ormo ormo
życie nie jest sprawiedliwe liwe dziwe
kto wiele ma, temu będzie dodane
nie ma nie ma nic za darmo
życie nie jest sprawiedliwe
nie ma nie ma nic za darmo
życie nie jest sprawiedliwe
nie ma nie ma nic za darmo
życie nie jest sprawiedliwe
system jest tak skonstruowany
że jakkolwiek byś mu nie stawiał oporu
ten opór do niczego nie doprowadzi
nic nie możesz zrobić
taka jest prawda
więc po co marnować czas
po co się organizować
dajcie spokój
idźcie do domu
weźcie się do roboty
macie teraz wielką szansę
na lepsze życie w przyszłości
skupcie się na tym
skupcie się na sobie
SCENA 3 / okupacja Uniwersytetu Warszawskiego w 2025 roku
ja nie lubię, jak mi się kłamie w żywe oczy
sala była zarezerwowana na szkolenie z robienia przypisów
jest 32. dzień szkolenia z robienia przypisów
od strony schodów mamy barykadę
za oknem mamy transparent
przyszli, powiedzieli – dajcie spokój, wyjdźcie, przecież można się dogadać
ale my mamy konkretne postulaty
przyszli, powiedzieli – dostaniecie zaproszenie na negocjacje
trzy tygodnie później dalej czekamy na zaproszenie
więc jest to 32. dzień uczenia się robienia przypisów
32. dzień, odkąd okupujemy to miejsce
przypis numer 1 – życie nie jest sprawiedliwe
wiem, że to jest efektywna forma protestu
i to mi przywróciło wiarę
wiem, że to rzeczywiście może działać i coś zmienić
i to mi przywróciło determinację, która zawsze we mnie była
przypis numer 2 – nie ma nic za darmo
od pierwszych dni na dziedzińcu organizujemy koncerty
wykłady właściwie codziennie
zapraszamy zaprzyjaźnione wykładowczynie, doktorantów,
koleżanki, kolegów i kolegów kolegów
albo sami się do nas zgłaszają
– zajmuję się tym i tym, czy mogę poprowadzić wykład?
ostatnio była nauczycielka z mojego liceum
przypis numer 3 – macie teraz szansę na lepsze życie
jak zaczynaliśmy, to był bardzo napięty okres
głównie myśleliśmy o strategiach, działaniach politycznych
cały czas byliśmy skupieni na organizowaniu się
ale w okolicy trzeciego tygodnia
poczułem bardziej tę wspólnotową część
22, kampus główny UW, nikogo nie ma
puszczamy sobie film na projektorze i rozmawiamy
przypis numer 4 – po co marnować czas
ludzie często przychodzą, pytają – co tu robicie
mnóstwo osób się tu przewinęło
czasami popierają
czasami doradzają – weźcie się do roboty
emeryci jak z nami rozmawiają, to są bardzo smutni
mówią – to kiedyś był mój akademik,
tu był klub studencki, a tam stołówka
teraz jest schabowy za 60 złotych
bo nie było sprzeciwu, kiedy przyszła fala prywatyzacji
przypis numer 5 – skupcie się na sobie
walczymy też o to, że jak my będziemy emerytkami i emerytami
zajrzymy na uczelnie i zapytamy studiujące osoby
to nam powiedzą, że to jest normalne
że są stołówki, że są miejsca w akademikach
może będą zniżki na obiady dla emerytów
przypis numer 6 – opór do niczego nie doprowadzi
gdybyśmy nic nie zrobili, bylibyśmy współodpowiedzialni
a tak
podczas tej okupacji nauczyliśmy się organizować politycznie
oprócz tego udało nam się przywrócić okupację jako formę protestu
i pokazać, jaka może być skuteczna
SCENA 4 / niezgoda na miejsce w szeregu
nie przyjmuję swojego miejsca w szeregu
bo to nie jest miejsce, w którym można kochać się
siebie też
ale przede wszystkim absolutnie nie można kochać się z kimś
wyrywam się przed szereg
i tańczę
z czerwonym irokezem
różowym muletem
tęczową żyletą
i piękną kobietą
cześć
jak się masz
jak się nazywasz
wewnętrzny anarchizm miesza stoicyzm
być jak inni
być tym innym
byłem jak inni do piątej klasy
to ona sprawiła, ta pani
konkursy sportowe, urodziny
wszyscy byli zaangażowani
a później jakoś ta przyjaźń wyparowała
nie umiesz myśleć jak większość
nie mówisz jak większość
nie możesz się nawet sam odlać
będziesz najwyżej figurki lepił, słoiki malował
tyle się w szkole dowiedziałem
a ja nie lubię malować
lubię czytać, tańczyć i podróżować
i zagadywać
cześć
jak się masz
jak się nazywasz
dusza unosi się nad ciałem i czeka
czy będzie dzisiaj tańczyć
ale mieszkam w gniewie
i gniew mieszka we mnie
tu nie lubią mniejszości, inności
kiedy słucham, co mówią
chcę się schować gdzieś w ciele
to nie działa, więc znowu przed szereg
jak podróżuję, to zmieniam swój świat
dusza odchodzi od ciała
nie ma bariery, tylko ciekawość
przejmuję inicjatywę
i znowu zagaduję
cześć
jak się masz
jak się nazywasz
szukam swojego miejsca w szeregu
a potem wyrywam się przed szereg
i tańczę
SCENA 5 / fragment testamentu Ryszarda Siwca
Córce Inocencie zapisuję złoty zegarek ręczny i encyklopedie Gutenberga.
Córce Elżbiecie zapisuję emaliowaną papierośnicę srebrną i encyklopedię Trzaski pięciotomową.
Synowi Witowi wszystkie klasery, wszystkie znaczki pocztowe, największą fajkę (pamiątkę po świętej pamięci pułkowniku Gawińskim – dowódcy 7 dywizji kieleckiej Armii Krajowej) oraz książkę „Westerplatte” z autografami obrońcy.
Synowi Adamowi zapisuję książkę Skalskiego „Czarne skrzydła nad Polską” z autografem oraz szablę, aby zawsze pozostał wierny wyrytej na niej dywizie – honor i ojczyzna.
Synowi Mariuszowi zapisuję fajkę czeską oraz książkę „Dywizjon 303” z dedykacją dla niego.
Wszystko pozostałe zapisuję mojej żonie Marii, najlepszej i najdroższej.
SCENA 6 / strajk studentów i studentek w marcu 1968 roku
Mnie zawsze interesowała geografia szczegółu. Kto gdzie stał, skąd szedł, ile było osób. Zawsze też pytam, jaka była pogoda, to mi pozwala jakoś to zobaczyć. Aczkolwiek trudno sobie wyobrazić rzecz, w której się nie uczestniczyło bezpośrednio.
protesty trwały już od kilku dni
wiedzieliśmy, że dzieje się coś ważnego
no i był zakaz, to wiadomo, że chcieliśmy go złamać
o 12 zaczął się wiec studencki
a moja historia zaczyna się dwie godziny później
miałem 15 lat, a za 10 dni kończyłem 16
tam już się dzieje
trwa pałowanie ludzi
wiec zostaje rozgoniony
my stoimy z kolegami na schodkach kościoła
łapanka
bardzo dużo agresji
oni atakują, wchodzą na te schody
my się wycofujemy do kościoła, zamykamy drzwi
oni rzucają granatami z gazem łzawiącym
wrzucili jeden, później drugi
w zamkniętym pomieszczeniu robi się biało od dymu
więc się wycofujemy jeszcze dalej przez zakrystię na wewnętrzne podwórko
gonią nas
i ja przeskakuję przez ten płot
nie wiem, jak mi się to udaje
ale goni mnie trzech ludzi, więc przeskakuję
i w tym momencie pada gigantyczny śnieg
wielkie białe puchate kule
wychodzimy z powrotem na ulicę, a tam nic nie widać
bo jest ten cały śnieg
wielkie białe puchate kule
i nic nie widać
nagle śnieg przestaje padać
i widzimy, że jest nas trzy tysiące
a może pięć
jestem w tłumie
pierwszy raz jestem tłumem
a nie tylko obserwuję zachowania tłumu
nie ma milicji, nie ma zomo
padła hasło:
idziemy pod politechnikę do strajkujących studentów
ruszamy krakowskim przedmieściem i nowym światem
z tłumem, z ludźmi, którzy idą koło mnie, nieznajomymi
z ludźmi, którzy machają nam z okien z nowego światu
w trudnych czasach
w kontrowersyjnych sprawach
ludzie cię pozdrawiają
sami z siebie
ludzie palą gazety, takie zwinięte, jak pochodnie
krzycząc, że prasa kłamie
można mówić to, co się myśli
skandować
nie po cichu, prywatnie w domach
tylko głośno przeżyć to na ulicy
idziemy nowym światem
i widzę ich na domu partii
tam jest taki balkonik
i na tym balkoniku stają oni, ci partyjni ludzie
i patrzą na nas
a ja sobie wyobrażam strach w ich oczach
że boją się nas, tego tłumu
boją się, co możemy zrobić
nagle jesteśmy bardzo brutalnie zaatakowani
i to z dwóch stron
w zasadzie rozbici
mój kolega się potyka i upada
pałują go
nie mogę mu pomóc
więc wracam opłotkami, udaje mi się dotrzeć pod kino kultura
tu sytuacja jest zupełnie inna
jest ostro
później prasa partyjna napisze, jak to chuligani zdemolowali kino
milicja znowu używa gazu
ale to jest inny typ gazu
ten biały to ja nawet lubię
ma taki lekko mdły zapach
i żadnej nuty, którą umiałbym nazwać
ale to jest inny typ gazu
nigdy takiego nie widziałam
i nigdy już takiego w życiu nie zobaczę
amarantowy kolor
duszący, nieprzyjemny zapach
zaczynamy uciekać
i nagle czuję silne uderzenie w ramię
przewracam się
prawdopodobnie dostałem z bardzo małej odległości
odlatuję
prawdopodobnie wyrzutnia do granatów łzawiących
ludzie mnie podnoszą i sprowadzają bednarską
powoli wracam do siebie
jestem w stanie iść sam
więc wracam do domu
duża siła
a został tylko siniak
po takim dniu człowiek się czuje lepiej
że coś zrobił, coś już ma w tym życiorysie
To była moja pierwsza demonstracja w życiu. Życiorys demonstracyjny, ale także polityczny tutaj się zaczął. Miałem 15 lat, a za 10 dni kończyłem 16.
SCENA 7 / eksmisja skłotu Zaczyn
tutaj umarłam
dużo było śmierci i narodzin w moim życiu
dramatycznych końców i wielkich początków
ale to była moja pierwsza śmierć publiczna
jako tkanki tego miasta
wcześniej była katolicka podstawówka, katolickie gimnazjum
nosy wysoko, pieniędzy nie brakuje
a mimo to w środku przekonanie, że coś tu nie działa
ale płynę z tym nurtem, dobrze mi idzie, widok jest ładny
staram się trzymać planu
wybierać w ramach możliwości tego planu
a możliwości dziewczyny z dużego miasta, z dobrego domu wydają się niezłe
aż natrafiam na opór
droga nie idzie zgodnie z planem
a mądrzy ludzie mówią mi, że świat nie działa
jest wymyślony, niesprawiedliwy i chujowy
potwierdzają tym samym moje przeczucia
zaczynam błądzić, zaczynam cierpieć
a inni cierpią jeszcze bardziej
do tego stopnia, że tracę ich na zawsze
wtedy może po raz pierwszy umieram
umieram jako dziewczyna z dobrego domu
z planem i pięknymi widokami
i rodzę się znowu – jak należy – w szpitalu
tylko nie na tym oddziale
rodzę się, układając playlistę z Marylą Rodowicz
na potańcówkę dla pań, które mogłyby być moim matkami
one też muszą się jeszcze raz urodzić
słucham ich historii, ale mam dla nich tylko playlistę
ale nie mogę im pomóc
rodzę się, robiąc potańcówkę
a później uczę się od nowa chodzić
mój nowy krok?
ma inny rytm
jest bardziej w stronę ludzi, do ludzi, dla ludzi
ale grupy, które zaczynam współtworzyć
są jednak ciągle anty coś, w kontrze do czegoś
walka z tym, obrona przed tamtym
w kontrze do tego, jak warszawa się rozwija
w kontrze do jej nowobogackich, snobistycznych i biznesowych aspiracji
w kontrze do tego, że sytuacja mieszkaniowa jest zła
w kontrze do tego, że tyle budynków stoi latami pustych
zajęliśmy tę przestrzeń
i założyliśmy skłot
żeby w końcu zacząć coś tworzyć
mieć marzenia i je realizować
takie miejsce, wspólny plac zabaw
poprzedni właściciel przejął to miejsce przez zasiedzenie
i zrobił tu piekarnię
piekarni od lat już nie ma
zostały grzyb i wielkie puste hale
a my chcieliśmy, żeby to znowu stało się lokalnie ważne miejsce
grzyba zeskrobaliśmy, a hale ożyły
ja wierzę w dzikie miasto
ktoś gdzieś coś dobudowuje, ktoś zamieszka
gdzieś się wprowadzi, skądś go wyrzucą
wprowadzi się gdzieś indziej
i to żyje, jest dynamiczne
zadziałali agresywnie
najpierw smutni panowie
i próba nielegalnej eksmisji
rządzi prawo, a dokładniej prawo silniejszego
ale my też byliśmy silni
znaliśmy swoje prawa
a do tego – cuda się działy
na przykład
wozy strażackie się pod ziemię zapadały
tylko że to znów była walka
ciągle przeciwko komuś, wbrew czemuś
zrobili z nas wojsko
a my postawiliśmy przed sobą jedno zadanie
nie dopuścić do wojny
dostaliśmy olbrzymie wsparcie z zewnątrz
byliśmy silni wewnątrz
ale wyczerpaliśmy wszystkie możliwości
tutaj umarliśmy jako tkanka tego miasta
wzięli nas za nowotwór
nie zauważyli, że jesteśmy nie chorobą
a lekarstwem
był dom kultury, są puste mury
SCENA 8 / instrukcja blokady eksmisji
Jak można zatrzymać eksmisję, używając tego, co zawsze masz ze sobą, czyli swojego ciała?
Po pierwsze — usiądź na ziemi i skrzyżuj nogi z osobami obok ciebie.
Po drugie — zrób uchwyt, chowając kciuki do środka.
Po trzecie — tak przygotowane ręce spleć z drugą osobą.
Nie tak, w drugą stronę.
Czwarte — zrób uchwyt za plecami, pamiętaj o kciukach.
Piąte — zachowaj spokój i bądź w gotowości.
Szóste — pytaj aparat władzy o stopień, imię, nazwisko i podstawy prawne działania.
Siódme — wytrzymaj. Taka blokada może potrwać wiele godzin.
Ósme — powtarzaj za mną. To nie Ty robisz coś złego.
Dziewiąte — to nie Ty robisz coś złego.
Dziesiąte — to nie Ty robisz coś złego.
SCENA 9 / strajk generalny pielęgniarek w 2000 roku
teraz podłączę monitorowanie
założę wenflon do żyły i podam lek
po którym poczujesz się spokojniej
później podamy lek, po którym zaśniesz
będę przy tobie i będę monitorowała twój stan
po zabiegu odpoczniesz na sali wybudzeń
tam się spotkamy
będę cały czas monitorowała twój stan
jestem tu z tobą
cofniemy się o 25 lat
powtarzaj za mną
(usypiająco)
żeby odpowiednio sprawować opiekę nad pacjentem
potrzebny jest zespół
potrzebna jest osoba, która dobrze posprząta
która na czas przyjdzie do pacjenta
razem z pielęgniarką wykona wszystkie czynności
pielęgniarka, która jest w stanie wykonać zalecenia lekarza
i mądry lekarz, który się kształci, nie jest zmęczony
i jest dla pacjenta
jeżeli zespół jest niepełny
lub któryś z jego elementów szwankuje
to wszystko zaczyna się sypać
(tranzycja)
są ogromne niedobory sprzętu
brakuje wenflonów do operacji
brakuje personelu
boję się o bezpieczeństwo pacjentów
jestem tak zmęczona
i nie mam czegoś
bo tego nie ma
albo nie ma jakiegoś oznaczenia
trudne żyły
zapadnięte przez chemię
uczulenie na jakiś lek
podanie nie tej grupy krwi
ja się nie mogę pomylić
ja muszę być na tyle uważna
żeby się nigdy nie pomylić
to jest mój jedyny zawód
mam małe dzieci i czuję się przede wszystkim matką
a z tej pensji nie jestem w stanie się utrzymać
jesteśmy zdesperowane
zaczynamy zakładać związki zawodowe
a ja chociaż nie odnajduję się w walce
zostaję wiceprzewodniczącą
wprowadzamy strajki ostrzegawcze
jestem rozgoryczona, że musimy się do tego uciekać
nosimy opaski, nosimy koszulki
robimy protesty, robimy marsze, robimy głodówki
nikt nie chce nas słuchać
nikt nie traktuje nas poważnie
wszelkie działania nie przynoszą skutku
zaczynamy strajk generalny
i okupację ministerstwa
stoję tutaj w święta bożego narodzenia
i podaję jedzenie przez tę bramę
tam są nasze koleżanki
a my jesteśmy tutaj
one są zamknięte
był przemarsz pod ministerstwo zdrowia
część pielęgniarek weszła do środka
i postanowiła nie wychodzić
dopóki nie zostaną spełnione nasze żądania
śpią w śpiworach
a my przynosimy im jedzenie
w święta bożego narodzenia
stoję pod tą bramą
i trzymam koleżankę za rękę
ona jest w środku
została spontanicznie
a ma chorą mamę w domu
(tranzycja powrotna)
strajki, głodówki, pikiety z brzęczącymi butelkami
przemarsze, blokowanie ulic
nie tak ludzie powinni się komunikować
żeby przekazać swoje racje
zasypianie jest przyjemne
są nowoczesne leki
podajemy je i pacjent zasypia
przestajemy podawać i się budzi
czasami opowiada mi, co mu się śniło
to zostało wywalczone
przez te osoby, które są na pierwszej linii
to są wybitne jednostki
które mają charyzmę i wiarę
że są w stanie to udźwignąć
że ten sposób się sprawdzi
że ktoś siądzie z nimi do rzetelnej rozmowy
że ich racje zostaną wysłuchane
ostatnie 20 lat to ogromny skok do przodu
nawet nie mogę tego porównać
Spotkajcie się z nimi, bo ja to jestem zwykły człowiek.
SCENA 10 / sen
śniło mi się
że płynę łódką przez jezioro
rozglądam się, jezioro jest ogromne
gdzieś w oddali majaczy horyzont
biorę wiosło i płynę w jego stronę
pochmurne niebo odbija się w szkarłatnej wodzie
i myślę sobie, że jest tu pięknie
chciałabym zostać na środku tego jeziora
ale coś mnie ciągnie do brzegu
wbijam pagaj coraz mocniej i bardziej zamaszyście
drobinki rozchlapują się na mojej skórze i ubraniu
nie jestem w stanie już przestać wiosłować
patrzę w dół
płynę przez szlam i brązowo-bordową pianę
która gęstnieje z każdym metrem
do tego stopnia, że wkrótce nie jestem już w stanie płynąć
wyskakuję z łodzi
chcę dotrzeć na brzeg i nic mnie już przed tym nie powstrzyma
gdy wpadam do tężejącej cieczy niespodziewanie odzyskuje powonienie
moje nozdrza zalewa fetor
ostry zapach wbija się w gardło, zatoki i w sam mózg
odbierając władzę nad ciałem
budzę się, gdy wokół jest już ciemno
udaje mi się wyczuć pod stopami stały grunt
wstaję i idę dalej po omacku
nie widzę nic
ale to co czuję jest śliskie, zimne i martwe
natrafiam na coś w rodzaju zbocza i wspinam się po nim
wydaje mi się, że trwa to bez końca
aż w końcu wstaje nowy dzień
i wszystko staje się jasne
miałam też inny sen
że budzimy się
my
wszyscy ludzie, którzy mają w sobie
choć okruch miłości i empatii
do kogoś innego niż oni sami
budzimy się
i spotykamy
w różnych miastach
na różnych placach i skwerach
widzimy się
jest nas ogrom
niekończące się morze ludzi
gdyby to była manifestacja
to byłaby to największa manifestacja w dziejach ludzkości
ale to nie jest manifestacja
to jest pożegnanie
i jest mi tam tak dobrze
czuję spokój wewnętrzny jak nigdy w życiu
miałam taki sen
a może to był bardziej pomysł
że skoro nie jestem w stanie
dłużej wytrzymać tego, że tonę we krwi
jedząc śniadanie
skoro bierność czyni mnie współwinną
skoro nie da się dłużej udawać
a moc zawsze przegra z przemocą
to może trzeba się poddać
i nie biernie w otępieniu
tylko aktywnie, świadomie
bo to pożegnanie
to jest ostatni ofiarny stos
ja też na nim jestem
zginę ze wszystkim, co na tym świecie dobre
i zginę w tłumie
czując miłość, solidarność i wspólnotę
zostawimy za sobą tylko popiół
i niech ci wszyscy żądni zysku
depczący ludzkie życia miliarderzy
wszechmocni dyktatorzy
siewcy wojny i chaosu
żrą popiół
i niech się wybiją między sobą
niech rzucają napalmy na te swoje złote pałace
i atomówki na prywatne jachty i lotniskowce
niech ich pochłonie własna chciwość i buta
niech już tylko ich krew i cierpienie zalewa świat
i nawet nie będzie dobrego oka, by ich pożałować
aż pod naporem nieustającej walki o władzę, wpływy i puchar z błota
to wszystko po prostu pierdolnie
wszystko, co znaliśmy, przestanie istnieć
i nawet nie będzie żadnego oka, by tego pożałować
SCENA 11 / trenerka antywypaleniowa
Zróbcie sobie wygodnie, cokolwiek to dla was teraz oznacza. Możecie sobie usiąść, możecie się położyć. Tu są koce, poduszki. Może to jest dla was o zostaniu tam, gdzie jesteście, to jest wszystko ok. Tak. I teraz jest bardzo ważne zadanie – jakbyście mieli, miały podnieść swój komfort o 5%, to co jeszcze byście dla siebie zrobili? Można rozpiąć guzik w spodniach, poluzować buty, przeciągnąć się, ziewnąć. Tak. Możecie mieć oczy otwarte lub zamknięte. Jedynym wyznacznikiem jest wasza wygoda. Zaproszę was teraz do mojej historii. Jeżeli uznacie, że nie chcecie za mną podążać, to też jest ok. Obiecuję, że to nie potrwa długo. Weźmy sobie teraz głęboki wdech i długi powolny wydech.
Jestem trenerką narzekania, użalania się nad sobą, jojania. Uczę ludzi nic nie robienia albo robienia powoli. To jest trudna praca. Napotykam na opór.
– Jak to 45 minutowa przerwa w ciągu 7 godzinnego warsztatu to za mało?
– Jak to skrócić szkolenie, żeby ludzie mogli chodzić po lesie i leżeć w saunie? Albo spać? Mają się uczyć odpoczywać, a nie spać.
No bywa ciężko, ale kiedy już się uda, to zdarzają się cuda. Głowy się otwierają, ludzie się spotykają.
Jak się tu znalazłam?
zamiłowanie do języków zaprowadziło mnie do językowego liceum
językowe liceum zaprowadziło mnie do przekonania, że skoro o rok później idę na studia
to przegrywam w wyścigu do dorosłości
poczucie bycia w niedoczasie zaprowadziło mnie do studiowania kilku kierunków na raz, w tym języka arabskiego
to mnie zaprowadziło do praktyk w biznesie
ale także na herbatę z beduinami na pustyni pod Kairem
a picie herbaty z beduinami zaprowadziło mnie do przekonania, że praca zajmuje dużo czasu
i że chcę działać na rzecz czegoś, czego chcę więcej w świecie
to zaprowadziło mnie do przekonania, że nie będę pracować w biznesie
i do pracy w pomocy rozwojowej w Palestynie
tam pojawiło się u mnie wiele somatycznych objawów
to mnie doprowadziło do mówienia o tym głośno, czytaj: narzekania
to mnie doprowadziło do spotkania ze ścianą i brakiem zrozumienia wśród współpracujących
to mnie doprowadziło do szukania pomocy na grupie wsparcia dla wypalonych aktywistek
to mnie doprowadziło do uświadomienia sobie, jak trudną pracę wykonuję i jak mało dostaję wsparcia ze strony pracodawców
to mnie doprowadziło do złości i smutku
to mnie doprowadziło do szukania dalszej pomocy i pracy z tematem wypalenia
do mapowania problemów
mapowania tematów
mapowania patologii
chwilę później dostałam awans
miałam wyjechać
ale straciłam możliwość chodzenia
zapalenie biodra
medycznie rzecz biorąc z twoim biodrem jest wszystko w porządku – usłyszałam
slow down and listen
powiedziała mi kiedyś przedstawicielka rdzennej ludności Kanady
każdy ma swoje „aha moments”
to był jeden z moich
Mój przepis na start brzmi:
najpierw zwolnij, przestań pędzić
odpocznij po pędzeniu przez lata
a później zastanów się, co chcesz zrobić ze swoją energią
Dużo pośpiechu i działania jak kurczak bez głowy wynika z poczucia, że jesteśmy niewystarczający. Zależy mi na tym, żeby ludzie zobaczyli, że nie muszą tak dużo robić i żeby czuli swoją wartość niezależnie od tego, czy wiele robią.
Wbrew pozorom moim marzeniem nie jest to, żeby nikt nie pracował. Wręcz przeciwnie – uważam, że do wytworzenia dobrego świata i dobrego życia my musimy razem pracować. Tylko pytanie: jak chcemy to robić. I głęboko wierzę, że musimy się przesunąć w kierunku pracy, która odżywia społeczności.
I tu dochodzimy do dwóch wielkich oszustw kapitalizmu:
1. Nie musimy pracować 8 godzin dziennie. To dawno zostało wyliczone, że nie będzie to koniecznie, a skoro to się nadal dzieje, to znaczy, że w czyimś interesie jest, żebyśmy tyle pracowali, bo wtedy nie mamy czasu zająć się innymi rzeczami, na przykład zaangażowaniem społecznym.
2. Opór łatwo rozpoznać, kiedy jest wobec zewnętrznych czynników – pracodawców, rządzących. A co jeśli w późnym kapitalizmie, uprawiając te freelanserskie sześć zawodów na raz, sami siebie wyzyskujemy i rozpoznanie, z jakiego punktu ja coś robię, z jakiego punktu idę na ten szósty performans w miesiącu, jest bardzo trudne. Bo to już jest pomieszane w środku, w nas.
Nasz realny dobrostan jest przestrzenią walki, dlatego lubię nazywać się aktywistką, chociaż odstraszam tym klientów.
Mój gest oporu?
(gest oporu)

Zespół
Tekst i dramaturgia: Agata Koszulińska
Reżyseria: Dorian W. Widawski
Opracowanie aktorskie: Anna Bolewska
Fotografia: Adam Durjasz
Sound design: Justyna Stasiowska
Reżyseria światła: Sebastian Klim
Makieta: Paweł Markiewicz, Julia Ślusarczyk
Produkcja: Helena Łomnicka
Komunikacja: Pamela Adamik
Grafika: Joanna Bębenek
Korekta tekstu: Ewa Pietraszek
Koordynacja: Marta Palińska
Czas
Spektakl trwa 1 godzinę.
Konteksty
Przeczytaj scenariusz Agaty Koszulińskiej →
Zapoznaj się z esejem towarzyszącym Doriana W. Widawskiego →
Zobacz fotografie Adama Durjasza, które powstały w czasie wywiadów do spektaklu →
Patronuje

Spektakl „Gesty oporu” tworzony przez Dom Sztuki powstaje w ramach Programu OFF Polska organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Projekt otrzymał dofinansowanie w wysokości 95 884 złotych. Całkowity koszt inwestycji wynosi 1 496 900,00 złotych. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.



